Na gorąco zapisuję parę refleksji o Fryderykach 2020 w muzyce „poważnej”. Robię to bez głębokich analiz i porównań z poprzednimi edycjami. Przyznam się, że nie należę do grupy konkursomaniaków; może za wyjątkiem Konkursu Chopinowskiego – tu jestem jak ultras Wisły na derbach. W przypadku Fryderyków warto zachować spokój, bo nagrody zostały ogłoszone, statuetki wręczone, biura promocji się cieszą, a i tak wszystko historia osądzi.
Tegoroczne Fryderyki można by nazwać BOX-owymi. Daniel Cichy, szef Polskiego Wydawnictwa Muzycznego wychodził na estradę NOSPR bodaj trzykrotnie, a dwa razy po to, by odebrać nagrodę dla fonograficznego fajerwerku, jakim jest BOX 100 na 100. Muzyczne dekady wolności. Uhonorowany został w dwóch kategoriach: Muzyka symfoniczna i Najwybitniejsze nagranie muzyki polskiej. Pisałem o tym wydawnictwie szczegółowo TUTAJ, teraz tylko przypomnę:
Z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości PWM postanowiło wydać ogromny zbiór 100 kompozycji dobranych na zasadzie jedna na rok. Składa się on z 36 płyt zawierających 40 nagrań z archiwów Polskiego Radia i Polskich Nagrań oraz 60 nowych dokonanych specjalnie z tej okazji. Do BOX-u dołączone są Zeszyty Dekad z opisami kompozycji oraz książka autorstwa prof. Danuty Gwizdalanki.
Nazywam to fajerwerkiem z dwóch powodów – po pierwsze z uwagi na magię liczb (87 kompozytorów, 2150 minut muzyki, 1700 wykonawców) obrazującą wielką skalę przedsięwzięcia, po drugie z powodu kryterium „jeden utwór na każdy rok” między 1918 a 2018. Z jednej strony to pomysł świetny, bo pokazuje, że co roku powstawała jakaś polska kompozycja, niezależnie od tego, czy był to 1939, 1944, 1981 czy jakikolwiek inny obciążony dziejowymi burzami. Z drugiej koncept zmusił radę programową projektu do zestawienia utworów o różnej artystycznej wadze na równych prawach. BOX nie dokonuje selekcji najwybitniejszych dzieł muzyki polskiej XX wieku (choć takie się w nim znajdują), jest raczej nośnikiem promocyjnym, rodzajem pomnika, mającego pokazać różnorodność, rozmach, ciągłość muzyki polskiej i jej duchową wolność.
Dlatego trudno go było nie nagrodzić, ale i to rodzi pewien kłopot, bo skoro tak dużo zarówno świeżych jak i archiwalnych nagrań otrzymuje statuetkę w kategorii Najwybitniejsze nagranie muzyki polskiej, to o którym dokładnie mówimy? Czy wszystkie są najwybitniejsze? Czy nagrodzenie prawie całego środowiska muzycznego, które przyczyniło się do powstania BOXu nie oznacza, że Polska jest mistrzem Polski? Dobrze – czepiam się. BOX-owi w tym roku na pewno poświęcę jeszcze dłuższy tekst, bo to projekt, o którym chce się dyskutować. Może teraz krócej:
Co mnie zaskoczyło pozytywnie?
To, że Jakub Józef Orliński pojawił się tylko (aż!) jako wykonawca podczas gali. Jego zawrotna kariera, niedawno otrzymany Paszport Polityki i wszechobecność zwiastowały, że zgarnie co najmniej trzy statuetki, a już na pewno w kategorii Najlepszy album polski za granicą. Tymczasem nagrodę otrzymał duet Rafał Blechacz i Bomsori Kim. O ich albumie, wydanym nakładem Deutsche Grammophon było głośno, oboje mają wielu fanów za granicą i chyba żadna z pozostałych nominowanych płyt, włączając w to Facce d’amore, nie odbiła się tak dużym echem. O tym, jak grają, pisałem TUTAJ, a Kolega po piórze Oskar Łapeta TUTAJ i TUTAJ.
Co mnie zaskoczyło negatywnie?
To, że po 200. rocznicy urodzin OJCA OPERY NARODOWEJ żadna moniuszkowska płyta nie zgarnęła statuetki. Owszem, w nominacjach pojawiły się: Stanisław Moniuszko – Sacred Music z muzyką religijną w wykonaniu Chóru Katedry Warszawsko-Praskiej pod dyr. Pawła Łukaszewskiego, bardzo ciekawy E-śpiewnik z PWM-owej marki Anaklasis z Agatą Zubel, Andrzejem Bauerem i Cezarym Duchnowskim (mój faworyt spośród jak dotąd wydanych i zdecydowanie ciekawsza propozycja niż nagrodzone Sonaty Stojowskiego i Różyckiego), Paria oraz Cantatas Milda/Nijoła, obie pod batutą Łukasza Borowicza. Dobrze, że w kategorii operowej pojawiła się Hagith Szymanowskiego, ale tak naprawdę chciałbym tu zobaczyć np. włoską Halkę, gdyby ukazała się w lepszym nagraniu niż to, które zrealizował NIFC z Fabio Biondim (nie zdobyło nominacji).
Co mnie zdziwiło?
Nagrodzenie płyty Apparition Agaty Zubel i Krzysztofa Książka w kategorii Recital solowy. Tym, co wyróżnia zestawienia tak mocnych nazwisk jest fakt, że oboje na równych prawach tworzą jakość projektu. Choć wiadomo, że Książek występuje tu w roli akompaniatora, nie jest nim TYLKO, lecz AŻ. Płyta jest świetna, ale w tej kategorii oczekiwałbym faktycznie solowego albumu. Moimi faworytami spośród nominowanych krążków były – kompozycje fortepianowe Jana Ladislava Dusseka w wykonaniu Marka Toporowskiego oraz odrestaurowane nagranie Witolda Małcużyńskiego z recitalem chopinowskim z 1959 roku, wykonanym na Wawelu z okazji otwarcia wystawy skarbów narodowych odzyskanych po II wojnie światowej. Jakość cyfrowego remasteru jest powalająca – posłuchajcie sami.
Co bym chciał, bo wolno mi chcieć?
Choć doceniam kunszt klawesynowy Aliny Ratkowskiej i cieszę się, że statuetkę otrzymał dzięki niej także Johann Gottlieb Goldberg, jeden z wielu zapomnianych gdańskich kompozytorów, sercem byłem przy nagraniach dzieł Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego dokonanych przez Wrocław Baroque Ensemble i Andrzeja Kosendiaka. Szarzyńskiego po prostu uwielbiam, a Jesu spes mea zostało tu zagrane naprawdę pięknie. Co ciekawe, w tej kategorii były same dobre propozycje, bo przełomowe odkrycie Sonat Carla Friedricha Abla przez małżeństwo Firlusów jest sprawą godną statuetki, Suity francuskie Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Marka Toporowskiego zachwycają werwą i elegancją. O czwartej części nagrań wszystkich Melodii na Psałterz polski Mikołaja Gomółki z Chórem Polskiego Radia i Agnieszką Budzińską-Bennett, pisałem TUTAJ. W tym przypadku zakładam, że jurorzy czekają na całość, która powinna zgarnąć – jak nie przymierzając BOX – co najmniej dwie statuetki: za muzykę dawną i nagranie muzyki polskiej. Trzymam mocno kciuki!
PS. Jeszcze jest jedna sprawa, która mnie cieszy. Pośród nominowanych znalazło się sporo płyt z muzyką Mieczysława Wajnberga. Podjęty z wielu stron wysiłek, by wskrzesić tego niezwykłego twórcę wyraźnie przyniósł owoce: nagrania jego utworów były nominowane w kategoriach: Najwybitniejsze nagranie muzyki polskiej, Muzyka koncertująca (sic!), Muzyka symfoniczna i Muzyka kameralna (tu nawet dwa krążki).
Informacje o przyznanych statuetkach oraz zestawienie nominowanych znajdziecie TUTAJ.
Co Wy myślicie o tegorocznych Fryderykach? Serdecznie zapraszam do dyskusji!
(Fot. Elżbieta Husarz, PWM)
Dodaj komentarz