Bach, Piotr Orawski i pies Onufry

Gdyby nie to, że „życie to suma istotnych szczegółów”, pewne unikatowe połączenia nie mogłyby zaistnieć. Takie połączenie stworzył w moim życiu jeden z największych europejskich kompozytorów, dziennikarz muzyczny i… pies.

Zacznijmy od tego ostatniego. We wpisie O mnie obiecałem opowiedzieć coś więcej o Onufrym.

ONUFRY

 

Spotkałem się z nim w lutym 2017 roku w krakowskim schronisku przy Rybnej. Myślałem wcześniej o adoptowaniu pieska, ale pojechałem tam bez poważnych zamiarów – po prostu, z ciekawości, bo nigdy wcześniej nie byłem w schronisku. Kumpel powiedział mi wcześniej – „zobaczysz, bez psa nie wrócisz”.

Stałem przed recepcją, czekając, aż jeden z pracowników przyprowadzi średniej wielkości kundelka o sienkiewiczowsko brzmiącym imieniu Onufry. Nie zobaczyłem go wcześniej w boksie, bo… spał.

Prowadzony na smyczy dosłownie łapami wyrywał podłogę i, mimo, że stało ze mną kilka innych osób, bezbłędnie przybiegł do mnie – jakby sobie mnie wybrał. Kiedy podskoczył i próbował mnie polizać, to zrozumiałem, jak to się skończy. Usiadłem z nim na ławce (tak, siadł sobie koło mnie) i zapytałem go, czy chce iść ze mną do domu. Oparł głowę na moim ramieniu i mocno się do mnie przycisnął – jakby zrozumiał pytanie. Zostałem kupiony.

Lubię długie, popołudniowe spacery z Onufrym. To nie tylko czas na reset głowy po pracy, ale także najlepszy moment na słuchanie lekcji muzyki Piotra Orawskiego.

 

PIOTR ORAWSKI

(foto: Maciej Zakrzewski, źródło: piotrorawski.wordpress.com)

Nieodżałowany. Związany z Radiową Dwójką (jego naturalne środowisko radiowe, jak pisał). Odszedł zdecydowanie za szybko – w 2013 roku, w wieku 51 lat.

Jego fenomen polegał przede wszystkim na tym, że był człowiekiem nie swoich czasów. To w sumie wielu ludziom się zdarza, ale on był w tym bezkompromisowy i autentyczny – naprawdę kochał muzykę, miał w głowie ocean wiedzy na jej temat i z ogromną pasją zapraszał swoich słuchaczy (do których się zaliczam) do fascynujących wycieczek w przeszłość sztuki dźwięku – sztuka dźwięku to było pojęcie Ludwika Erhardta, którego często używał. Moim zdaniem lepszego nie ma.

Najpełniej zrealizował to zaproszenie w Lekcjach muzyki – nagrał ich coś ponad 900. Były to 30-minutowe audycje, nadawane od poniedziałku do piątku o 15:00. Są teraz stopniowo wydawane w formie książek. Orawski podjął się zadania, które przerosłoby wielu wytrawnych muzykologów – opowiedzenia CAŁEJ historii muzyki i zilustrowania tej opowieści starannie wybranymi przykładami muzycznymi.

Lekcje miały tak wysoki poziom, że z kumplem z muzykologii słuchaliśmy ich przed egzaminami, bo często zawierały informacje, którymi można było błysnąć i zarazem ukryć dziury w studenckiej pamięci 😉

Ostatnio postanowiłem przesłuchać wszystkie Lekcje po kolei.

Jestem gotów się założyć o każde pieniądze, że bez spacerów to by się nie udało – po prostu nie utrzymałbym takiej dyscypliny i, znając życie, po tygodniu bym odpuścił. A spacer jest zawsze, codziennie, o tej samej godzinie, więc codziennie smycz, słuchawki i na Błonia!

BACH

Dzięki Onufremu i Piotrowi Orawskiemu udało mi się na Błoniach spotkać ostatnio… Bacha.

Akurat trafiłem na lekcję poświęconą barokowym passacagliom i Orawski zaproponował organową Passacaglię i fugę c-moll BWV 582. Uwielbiam ten kawałek. To jest jeden z tych utworów Bacha, od których z krzykiem uciekałby Gombrowicz – podobno nie lubił Jana Sebastiana, bo kantor z Lipska był dla niego zbyt „kosmiczny” – nieogarnięty, daleki i zimny.

A Passacaglia to jest Bachowski kosmos w czystej postaci – dzieło niemiłosiernie monumentalne, potężne i wstrząsające. Zagrane na dobrym instrumencie gwarantuje solidną dawkę ciarek.

A ja słuchałem tej Passacaglii na przepastnych krakowskich Błoniach, patrząc na Kopiec Kościuszki w zachodzącym słońcu. Było jakieś -15 stopni, żywej duszy w zasięgu wzroku. Tylko czyste, napotkane spontanicznie piękno.

A Wy macie jakieś swoje nieoczekiwane spotkania z pięknem muzyki? Koniecznie podzielcie się w komentarzach!

 

5
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
3 Thread replies
1 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
3 Comment authors
Mateusz CiupkaAlicjaMateuszMarek Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Marek
Gość
Marek

Sformułowanie „sztuka dźwięku” nie jest autorstwa Piotra Orawskiego. Wprowadził je wcześniej Ludwik Erhardt…

Alicja
Gość
Alicja

Piotr Orawski, mój kolega, był wyjątkowo mądrym muzycznie człowiekiem. Nigdy nie zapomnę spotkania na dworcu w Sopocie . Ja wracałam do Warszawy po krótkim odpoczynku w DPT, a on z Gdyni jechał do stolicy nagrywać kolejne audycje. Podróż upłynęła nam na gawędach o muzyce i… zbyt szybko dojechaliśmy do Warszawy. Kto dzisiaj ma tyle pasji i miłości do muzyki? Wielka strata!

Mateusz Ciupka
Gość

Pani Alicjo, bardzo serdecznie dziękuję za te słowa. Nie miałem przyjemności poznać osobiście Piotra Orawskiego i bardzo żałuję. Jego głos był jednym z tych, które wprowadzały mnie w świat muzyki. Odszedł zdecydowanie zbyt prędko.

Alicja
Gość
Alicja

Kiedyś Piotr nawet prowadził promocję śpiewnika dla dzieci w Studiu im. Lutosławskiego, wydanego w moim wydawnictwie. Miał świetny kontakt z każdą publicznością. Jeszcze raz napiszę: Wielka szkoda!