Dwa wieczory, czterech solistów, jedna orkiestra i cała masa wrażeń, od zachwytów po oburzenie. Tak zakończył się festiwal Emanacje, organizowany przez Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Był to także epilog festiwalu Chopin i Jego Europa. Organizatorom chyba nie chodziło o to, by było perfekcyjnie, tylko aby publiczność zapamiętała czas spędzony w Lusławicach na długo. Ja na pewno zapamiętam.
W zasadzie to były trzy wieczory, ponieważ wszystko zaczęło się w piątek recitalem Kevina Kennera, na którym niestety nie mogłem być. W sobotę i niedzielę (8 i 9.09) wystąpiła Orkiestra XVIII Wieku pierwszy raz pod batutą José Marii Florência, związanego z szeregiem polskich orkiestr (Teatr Wielki w Łodzi, Opera Wrocławska, Filharmonia Poznańska, TW-ON i inne). Wraz z legendarną Orkiestrą występowali soliści – w sobotę Erich Hoeprich (klarnet), Kristian Bezuidenhout (fortepian historyczny) i Alena Baeva (skrzypce), a w niedzielę raz jeszcze Hoeprich oraz Kevin Kenner (fortepian historyczny). Całość była nagrywana – będzie płyta.
Osierocona orkiestra
Pisząc o sieroctwie Orkiestry XVIII Wieku nie mam na myśli tylko śmierci jej wielkiego założyciela, Fransa Brüggena w 2014 roku i tego, że od tamtej chwili zespół nie ma swojego stałego dyrygenta, ale przede wszystkim pewne osamotnienie zespołu właśnie podczas weekendowych koncertów w ECM. Mam wrażenie, że Florêncio nie zdążył nawiązać z orkiestrą tak dobrego porozumienia, by móc całościowo i skutecznie na nią oddziaływać. Choć to dyrygent sławny i bardzo doświadczony w pracy z wieloma zespołami, to bliżej mu do świata opery. Nie specjalizuje się w prowadzeniu dawnych orkiestr, tylko współczesnych symfonicznych składów i takim stylem też dyrygował. Nie operował znacząco dynamiką, nie różnicował barw, nie sterował planami. To orkiestra robiła sama. On nie dawał zbyt wiele, a zespół jeszcze mniej brał. Przykładowo – akustyka sali ECM powoduje nieznaczne opóźnienie sekcji dętej. Wydaje mi się, że dobrze współpracujący z orkiestrą dyrygent mógł temu zaradzić.
Jeśli uwzględnić fakt, że Orkiestra XVIII Wieku działa na zasadzie projektowej (odbywają ze sobą pięć tras koncertowych rocznie), to za ich występ należy się najniższy ukłon. Czasem coś niepokojącego działo się z synchronizacją skrzypiec i w relacjach z koncertmistrzem, ale równoważyła to perfekcyjna intonacja blachy, piękne brzmienie drewna i przede wszystkim niesamowita barwa altówek, wiolonczel i kontrabasów – ich wejście w Largo romanca Koncertu f-moll Chopina było obłędne – soczyste i mocne. O niebywałej jakości zespołu świadczy także fakt, że przez dwa dni koncertowali z czterema zupełnie różnymi solistami i w każdym wypadku była to doskonała współpraca.
Gigant klarnetu
Po dość nieciekawej Uwerturze koncertowej Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego na scenę wkroczył szczupły, niepozorny, 63-letni Erich Hoeprich (notabene jeden z twórców Orkiestry XVIII Wieku). To muzyk, który w całości poświęcił się historycznemu klarnetowi – nie tylko na nim gra, ale także o nim pisze i uczy (m.in. Paris Conservatoire National Supérieur de Musique), kolekcjonuje zabytkowe klarnety i odnawia je. To przebogate doświadczenie było słychać w jego grze.
Daję słowo – nigdy dotąd nie słyszałem, aby od pierwszego do ostatniego taktu solista nie popełnił ani jednego wyraźnego błędu tekstowego, dynamicznego czy interpretacyjnego – niczym idealnie zaprogramowana maszyna do produkcji czystego muzycznego piękna. Absolutnie zachwycał także jego instrument – miał brzmienie miękkie, głębokie, pozbawione krzykliwości i zaskakująco mocne. Hoeprich pokazał też swoje dwa oblicza – w Koncercie B-dur Karola Kurpińskiego jako świetny wirtuoz w końcowej kadencji oraz w II Koncercie klarnetowym Carla Marii von Webera, budując operową dramaturgię i podając temat, jakby opowiadał historię romantycznego bohatera z właściwym przejęciem i śpiewnością.
Przyczajony Beethoven, ukryty Chopin
Niegdyś młody Frans Brüggen powiedział, że publiczność nie zdaje sobie sprawy, iż każdy Beethoven i Mozart zagrany na współczesnych instrumentach jest kłamstwem. I choć miał rację, to nie jestem pewien, czy w sobotni wieczór Kristian Bezuidenhout przy pianoforte Graf (kopii instrumentu z 1819 roku) ujawnił prawdę o III Koncercie fortepianowym Beethovena. Owszem, to instrument z czasów kompozytora (o niecałe dwie dekady młodszy od Koncertu), ale to chyba jedyny argument za jego użyciem. Choć to argument mocny, to mnie nie przekonał.
Przede wszystkim pianoforte Graf ma metaliczny, dość krótki, płaski i bardzo cichy dźwięk. Ustawiony klawiaturą w stronę publiczności (Bezuidenhout prowadził orkiestrę) był bardzo słabo słyszalny. Orkiestra z wielką finezją operowała głośnością tak, by go nie przykrywać, ale niewiele to dało.
III Koncert fortepianowy Beethovena ciąży już w kierunku romantyzmu, co przejawia się w tym, że orkiestra zyskuje dramaturgiczną rolę na równi z fortepianem, a forma przybiera kształty symfoniczne. To była wielka wizja Beethovena. Przy fortepianie, który tak bardzo odstawał swoimi walorami brzmieniowymi i wolumenem od orkiestry realizacja tej wizji była niemożliwa. I choć Bezuidenhout radził sobie z instrumentem doskonale, prezentując wielkie kompetencje pianisty obytego z niejednym historycznym fortepianem, to nie mogłem pozbyć się wrażenia fatalnej nierównowagi. Na otarcie łez pozostała oryginalna i nieco szalona kadencja autorstwa samego pianisty (gratulacje!), w której pomysłowo doprowadził do spotkania Beethovena z Chopinem (a momentami nawet Debussym).
W niedzielę z kolei przy pianoforte Grafa zasiadł Kevin Kenner, którego romans z historycznymi instrumentami pięknie się rozwija. Niedawno zainaugurował nową serię fonograficzną NIFC „Rezonans” nagraniami Paderewskiego na Steinway’u z 1925 roku, należącym przed laty do kompozytora. Instrument był tym razem ustawiony bokiem do publiczności. Dla odmiany usiadłem w szóstym rzędzie (w sobotę w trzecim), licząc, że na środku sali dźwięk będzie się lepiej kumulował niż z przodu. Niestety, wrażenia były podobne jak przy Beethovenie.
Chopin, pisząc w 1829 roku Koncert f-moll miał prawdopodobnie w głowie brzmienie takiego instrumentu jak pianoforte Graf – kolejny argument za autentycznością. Ale co z tego, gdy kantylena urywała się, a w trzeciej części fortepian na moment zupełnie zaginął i wytworzył się chaos. Kenner musiał dzielnie walczyć, by uzyskać dobre legato. Były to w większości pojedynki zwycięskie dla Kennera – chapeu bas! Potwierdzają się moje pozytywne wrażenia z jego występu z genialnym Quatuor Mosaïques w Salach Redutowych na tegorocznym CHiJE.
BLASKIEM SPOWITA Alena Baeva
„Świeci wielkim blaskiem” – napisał New York Times o Alenie Baevej. To się absolutnie potwierdziło. Jej wykonanie Koncertu d-moll Henryka Wieniawskiego było przykładem świetnego stopienia solisty z Orkiestrą i pokazem ogromnego opanowania. Mówiła językiem romantyzmu, ale we współczesny i nieco chłodny sposób, co paradoksalnie pasowało do historycznego anturażu nagrania. Miałem przez chwilę wrażenie, że to trochę Awdiejewa skrzypiec. Wybór jednej z sonat Eugène’a Ysaÿe na bis umocnił wrażenie, że to skrzypaczka, która dobrze czuje się repertuarze późnoromantycznym.
Bardzo po polsku zakończył się festiwal Emanacje – ostatnim utworem, który zabrzmiał w Sali ECM, była II Symfonia c-moll „Charakterystyczna” Dobrzyńskiego, w której finale (Alla Cracovienna) zabrzmiał bardzo poważnie i z ogromnym rozmachem opracowany temat piosenki Albośmy to jacy tacy. Nikt tu jednak nie był „jaki taki” – wszyscy byli jacyś i dlatego na kolejne Emanacje będę czekał z rosnącą niecierpliwością.
8 września
Ignacy Feliks Dobrzyński – Uwertura koncertowa op. 1
Karol Kurpiński – Koncert na klarnet i orkiestrę B-dur
Ludwig van Beethoven – III Koncert fortepianowy c-moll op. 37
Henryk Wieniawski – II Koncert skrzypcowy d-moll op. 22
9 września
Carl Maria Weber – II Koncert klarnetowy Es-dur op.74
Fryderyk Chopin – Koncert fortepianowy f-moll op. 21
Ignacy Feliks Dobrzyński – II Symfonia c-moll „Charakterystyczna” op. 15
Erich Hoeprich – klarnet
Kristian Bezuidenhout – fortepian
Alena Baeva – skrzypce
Kevin Kenner – fortepian
José Maria Florêncio – dyrygent
Orkiestra XVIII Wieku
I jeszcze mała informacja na koniec – Orkiestra XVIII Wieku będzie towarzyszyła finalistom I Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych. Poprowadzi ich maestro Grzegorz Nowak, bardzo charyzmatyczny i energiczny dyrygent. Co ciekawe, aż pięciokrotnie zabrzmi Koncert f-moll Chopina a tylko raz Koncert e-moll – czyżby to jakaś próba odczarowania klątwy wiszącej nad drugim koncertem…?
Dodaj komentarz