Niedzielne granie w Chederze

Znacie krakowski Cheder? Ja dotychczas znałem ze słyszenia. Ale coraz częściej docierały do mnie informacje o koncertach, które odbywają się tam w niedzielę, więc się wybrałem na Koncert: Klasyka w południe // miniatury skrzypcowe​, a ze mną poszedł mój psi Przyjaciel Onuś.

Słowo cheder oznacza żydowską szkołę podstawową – miejsce faktycznie spełnia funkcję edukacyjną, organizując różne warsztaty, spotkania, czy właśnie koncerty. Jest to oficjalny klub Jewish Culture Festival in Kraków​, po trosze będący biblioteką, domem kultury i kawiarnią, w której można skosztować kawy po arabsku/turecku/izraelsku (sic!), zaparzanej z kardamonem w mosiężnym imbryku na gazie.

Tak więc wczoraj o 12:00 w samym sercu krakowskiego Kazimierza, w klubie FKŻ słuchaliśmy z Onufrym miniatur skrzypcowych z przełomu XIX i XX wieku, polskich kompozytorów żydowskiego pochodzenia. Na skrzypcach zagrała Karolina Szymbara. Polecam Waszej uwadze Pan Ton Quartet​, w którym jest prymariuszką, a jest nią najwyraźniej tak bardzo, że na plakacie podpisano Karolinę jako skrzypce I, mimo, że innych nie było.

Akompaniował jej na pianinie Paweł Kubica, którego nazwisko na tym samym plakacie chciano tak mocno uwiecznić, że pominięto imię. Za to podniesiono rangę pianina do fortepianu. Żartowaliśmy, że to i tak lepiej, niż „parapet” albo „klawisz”.

Szanuję koncerty, na których gra się zapomnianych kompozytorów. Myślę, że nigdy i nigdzie nie usłyszałbym Ignacego Waghaltera, Jerzego Fitelberga (tak, Fitelbergów było dwóch, a o synu wielkiego dyrygenta mało kto pamięta) czy Józefa Kamińskiego, którego przeuroczy chasydzki „Recitativ and Dance” zamykał koncert. Ach, zapomniałbym jeszcze o chwytającym za serce „Mazurku Hommage à Yehudi Menuhin” Ryszarda Sielickiego, zagranym z rękopisu (nie szukajcie nawet, to była okazja jedna na milion, aby posłuchać).

A w tym wszystkim towarzyszył mi Onuś, który zaczepiał Asię – pozdrawiamy!

Naprawdę nieczęsto się zdarza, żebym mógł mojego czworonożnego melomana zabrać na koncert, choć tak naprawdę mógłby ze mną iść wszędzie, bo jest wzorem psiej grzeczności. Wszyscy go lubią (stary, jak ty to robisz…?)

Ale żeby nie było tak słodko… To był jednak koncert-koncert. Warto na drugi raz popracować nad rozluźnieniem atmosfery i nie chodzi o ubiór – w wielkich salach smokingi także są już rzadkością. Swobodną atmosferę buduje się słowem, interakcją, luźniejszym wykonywaniem programu. Warto zobaczyć, jak to robią starzy jazzmani.

Wybierzcie się do Chederu i oceńcie sami. Wieść gminna niesie, że 9 i 16 grudnia będzie muzykowanie – warto polubić fanpage, śledzić wydarzenia. Wstęp jest wolny.

Polecam i zapraszam! – Szafa Melomana 😉

 

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o