Łucja Siedlik
Wykonanie Mesjasza Georga F. Haendla w Filharmonii Krakowskiej pod batutą Gabriela Chmury trudno nazwać monumentalnym. Skład orkiestry został znacznie zredukowany, na scenie pojawiły się klawesyn i pozytyw, a partie instrumentalne wykonywane były w sposób obiektywny, stonowany i nieprzesadnie emocjonalny. Dzięki temu sporo przestrzeni dźwiękowej zyskał chór i soliści, których dobór był wyjątkowo interesujący.
Zanim zabrzmiały pierwsze głosy, usłyszeliśmy Sinfonię utrzymaną w dosyć żwawym tempie, podążającą do przodu zdecydowanym krokiem. Z kolei dystyngowanym krokiem, jak na Brytyjczyka przystało, wszedł na scenę James Oxley, kierownik Wydziału Wokalnego w Rugby School, która nieco bardziej znana jest ze sław literackich – kształcili się w niej Salman Rushdie i Lewis Caroll, autor Alicji w Krainie Czarów. Oxley dysponuje tenorem o pięknej, szlachetnej barwie i krystalicznej intonacji. Jako jedyny wykonywał partie z pamięci. Zachowywał przy tym spokój i pewien dystans, co niestety w połączeniu z zachowawczą orkiestrą wypadało nieco blado. Na szczęście wykonanie nabrało blasku wraz z wejściem chóru głoszącego boską chwałę (And the glory of the Lord), i prawdziwego charakteru, gdy na środek sceny prawie wbiegł Sebastian Szumski. Partie solowego basu w Mesjaszu wyjątkowo odpowiadają jego temperamentowi. Thus saith the Lord zabrzmiało groźnie, dynamicznie i charyzmatycznie. For, behold, darkness shall cover the earth ekspresyjnie i intensywnie. Szumski był prawdopodobnie najbardziej elektryzującą postacią wieczoru. Gdzieś w burzy rozwibrowanych emocji gubiły się dokładne wysokości dźwięków i linie melodyczne, ale z pewnością słychać było nieprzeciętną muzykalność.
Nie brakowało jej także Janowi Jakubowi Monowidowi, który w ostatniej chwili zastąpił niedysponowaną Małgorzatę Pańko. Pierwsze arie w jego wykonaniu nie brzmiały może fenomenalnie – brakowało miękkości i oddechu, ale słychać było już wtedy szczególny rodzaj wrażliwości oraz podejścia do linii melodycznej i tekstu, które z zachwytem śledziłam w Then shall the eyes of the blind z końca pierwszej części i He was despised z początku drugiej. Monowid wykonywał arie z poszanowaniem retoryki, a recytatywy były wdzięczne i szlachetne. Prowadził frazy w sposób deklamacyjny, wyrafinowany, pełen subtelności, sprawiając miejscami wrażenie, jak by unosił się ponad deskami filharmonicznej sceny. Na szczęście dyrygent autorytarnym gestem sprowadzał wykonawców z powrotem na ziemię, co przyjęło szczególnie obrazowy kształt w arii Szumskiego Why do the nations so furiously rage together, gdzie Chmura z uporem wybijał właściwy puls śpiewakowi. Silna ręka Chmury trzymała zresztą zespół w ryzach przez cały koncert, dzięki czemu bardzo dobrze zabrzmiała druga część oratorium. Orkiestra i chór zostały naprawdę solidnie przygotowane, stąd fragmenty wykorzystujące pełnię wokalno-instrumentalnego brzmienia były soczyste i dźwięczne, a fugi nadzwyczajnie klarowne i wyważone. Na tle orkiestry przyjemnie brzmiała sopranistka, Aleksandra Zamojska, której głos charakteryzuje wyjątkowo ciepła, niekrzykliwa i łagodna barwa. Choć w mniej wygodnych, wirtuozowskich fragmentach słychać było trochę wysiłku, dominowała prostota i naturalność.
Publiczność doceniła artystów, nagradzając ich owacją na stojąco i prawdziwą burzą braw. Urzekło mnie końcowe Amen, w którym dyrygent precyzyjnie kreślił kształt tematu dłonią, a chór i orkiestra podążały za nim w pełnym skupieniu. Taka drobiazgowość charakteryzuje wykonania dobrych zespołów muzyki dawnej, w których nie ma miejsca na chwilę wytchnienia – każda nuta ma wyraźne miejsce i znaczenie w przebiegu harmonicznym i melodycznym, każda fraza wyraża emocje w sposób zdecydowany i przekonujący, a słuchacz śledzi akcję muzyczną, jakby siedząc w napięciu na skraju twardego krzesła. Szkoda, że tylko Amen tak zabrzmiało.
Żałuję trochę, że podczas tego wykonania siedziałam w „wygodnym fotelu” – że było to muzykowanie chłodne i bezpieczne. Ale z drugiej strony zapewniło możliwość wysłuchania tak złożonego dzieła bez obaw, że coś nieprzyjemnego zaskoczy nas po drodze. To duży komfort i osiągnięcie, które należy docenić.
Program:
Georg Friedrich Haendel – Oratorium Mesjasz HWV 56
Orkiestra i Chór Filharmonii Krakowskiej
Gabriel Chmura – dyrygent
Aleksandra Zamojska – sopran
Jan Jakub Monowid – kontratenor
James Oxley – tenor
Sebastian Szumski – bas
Andrzej Zawisza – klawesyn
Arkadiusz Bialic – pozytyw
Jacek Kociuban – wiolonczela
Marek Kalinowski – kontrabas
Wojciech Turek – fagot
Teresa Majka-Pacanek – chórmistrz
Małe sprostowanie. Autor „Opowieści z Narni” nazywał się Clive Staples Lewis, natomiast Lewis Caroll jest znany jako autor „Alicji w Krainie Czarów”.
Oczywiście racja, bardzo dziękuję za czujność. Poprawione.