Sinfonietta po krakowsku, czyli co Marek Aureliusz ma do Schuberta

Drugi koncert cyklu „Sinfonietta po krakowsku” w Filharmonii Krakowskiej miał w tytule wpisanego głównego bohatera, Jakuba Frączka – wybitnego perkusistę, znawcę i propagatora marimby. Po pierwszym koncercie w lutym tego roku, promującym udaną płytę Polish Music Experience, oczekiwania były wysokie.

Nie zawiódł tytułowy bohater – Frączek to specjalista. Był wielokrotnie nagradzany, ma zaliczoną Carnegie Hall, prowadzi szkołę gry na perkusji Jakub Frączek Marimba Laboratory. Na dodatek dysponuje sporą charyzmą sceniczną i budzi sympatię. Koncert na marimbę i orkiestrę smyczkową Ney’a Rosauro z 1986 roku to prawdziwy marimbowy hit. London Symphony Orchestra zarejestrowała go na płycie w 1990 roku z jedną z najlepszych perkusistek na świecie, niesłyszącą od dziecka Evelyn Glennie. Ot, gotowy przepis na sukces – charakterystyczna wykonawczyni, jedna z najlepszych orkiestr symfonicznych i utwór – tradycyjny 4-częściowy koncert z efektownymi tematami, cudownie liryczną drugą częścią, taneczną trzecią częścią i wirtuozowskim finałem (jest nawet kadencja!). Kompozycja napisana z zachowaniem wszystkich dobrych reguł koncertu solowego dała Frączkowi fantastyczne pole do popisu i udanej współpracy z orkiestrą.

Jakub Frączek, fot. Piotr Markowski

Jego występ otworzył część drugą. Choć czekałem na marimbową zabawę, to jeszcze niecierpliwiej czekałem na to, co Sinfonietta Cracovia zrobi z Schubertem. Zawsze jestem pod wrażeniem wybierania do programu takich monumentów, jak VIII Symfonia. To arcydzieła obciążone ogromną tradycją wykonawczą, nazwiskami, orkiestrami i tyloma fenomenalnymi interpretacjami, że wymyślenie co trzeba zrobić, aby nie wypaść blado, musi zaowocować paroma nieprzespanymi nocami.

Jurek Dybał, szef Sinfonietty, sięgnął po naczelną zasadę Marka Aureliusza – „Najważniejsza jest prostota”. Zaufał partyturze, nie siląc się na eksperymenty. Sinfonietta nie próbowała udawać orkiestry historycznej, nie starała się także osiągnąć przytłaczającego symfonicznego brzmienia. Wszystko jest w nutach, trzeba to tylko dobrze pokazać. Zachwycająco wypadła sekcja wiolonczel i kontrabasów – mieli niemal bezbłędną intonację i piękną ciemną barwę. To oni rozpoczynają muzyczną opowieść Niedokończonej, więc na ich barkach spoczywa duża odpowiedzialność. Porównywalnie dobry „bas”, choć agresywniejszy, słyszałem podczas ubiegłorocznych Emanacji w Lusławicach, gdy grała Orkiestra XVIII Wieku. Dybał przyjął w Allegro moderato nieco szybsze tempo, co miało uzasadnienie w naturze zespołu (Sinfonietta jest orkiestrą kameralną). Nieco gorzej wypadła część druga, w której zabrakło głębi i myślenia o formie w kategoriach makro – dobrze dopracowane były detale, jak pizzicata basów, czy liryczne tematy drewna, ale rozkład akcentów i napięć nie wydawał się przekonujący i wyszlifowane końcowe wygasanie nie zrobiło takiego wrażenia, jakie powinno.

Część pierwszą zamykał Cud Wielkopiątkowy z Parsifala Ryszarda Wagnera. Niemałym aktem odwagi było zagranie Wagnera w kameralnym składzie. O ile w pierwszej części „Niedokończonej” szybsze tempo okazało się zbawienne, o tyle tu pozostawiło niedosyt.

Koncert zamykała smakowita, rozrywkowa ciekawostka – Suita „Carmen” Rodiona Szczedrina, wciąż żyjącego 87-letniego rosyjskiego kompozytora, który w 1971 roku napisał ją dla swojej żony Mai Plisieckiej, primabaleriny Teatru Bolszoj w Moskwie. Co ciekawe, oboje zostali w 2008 roku uhonorowani w Polsce złotymi Gloria Artis. Niezwykły to był moment, bowiem Plisiecka w dniu swoich urodzin, kończąc 83 lata, zatańczyła przed warszawską publicznością, a gorące oklaski nakłoniły ją nawet do bisu.

Suita to tak naprawdę Bizet na sterydach – Szczedrin podkręcił, co się dało, poeksperymentował z rytmami i tempami oraz z brzmieniem (tematy podawane na dzwonach rurowych to zaledwie przedsmak). Najsilniej i najciekawiej wypadło to w ogniwach Toreador i Toreador i Carmen, co tylko potwierdziło mój pogląd, że choć cała Carmen jest wiązanką przebojów, aria Votre toast plasuje się na czele i jest szczególnie inspirująca. Wszyscy świetnie się przy tym bawili, z Jakubem Frączkiem oraz pozostałymi perkusistami włącznie.

PS. Polecam serdecznie recenzję Oskara Łapety z „Klasycznej płytoteki” krążka Polish Music Experience, którego promocja zainaugurowała cykl „Sinfonietta po krakowsku”. Znajdziecie ją TUTAJ.

PROGRAM:

Franz Schubert — VIII Symfonia h-mollNiedokończona”
Richard Wagner — Parsifal, cz. III Cud Wielkopiątkowy
Ney Rosauro — Koncert na marimbę i orkiestrę smyczkową
Rodion Shchedrin — Suita „Carmen” na motywach opery G. Bizeta

Jakub Frączek — perkusja, marimba
Sinfonietta Cracovia
Jurek Dybał — dyrygent

fot. Piotr Markowski

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o