Nigdy nie uważałem, że należy robić sensację z wieku Lidii Grychtołówny. Dzisiaj artystka obchodzi 94 urodziny, co traktuję jako dobry pretekst, by wrócić do jej wykonań, a nie do zadziwiania się nad tym, że „stary człowiek i może”.
Jeśli już na wiek zwracać uwagę, to dlatego, że Grychtołówna ma do zaoferowania artystycznie coś, czego młodsi nie mają. Jej kunszt pianistyczny to suma wielu lat doświadczeń, to tysiące zagranych recitali, to mądrość płynąca z wieku. Tak, to może brzmieć dziwnie w świecie, który bije pokłony przed bożkiem wiecznej młodości.
Zapamiętam na zawsze wizytę u Pani Profesor, którą odbyłem w zeszłym roku tuż po zakończonym Konkursie Chopinowskim. Spotkałem człowieka ciepłego, dobrego, pełnego humoru i mającego cele oraz marzenia. Rozmowa z nią była czymś dużo bardziej inspirującym niż rozmowy z wieloma młodszymi osobami, które spotkałem na swojej drodze. Dlaczego? Lidia Grychtołówna nie uważa, że osiągnęła już wszystko i że nie ma nad czym pracować, wręcz przeciwnie.
Jedno z jej marzeń właśnie się spełnia. 8 i 9 lipca w Studiu im. Witolda Lutosławskiego w dwóch sesjach nagrała materiał do swojej płyty. Czekam na to wydawnictwo, jak na mało co. Wiem, w jaki sposób będę tych nagrań słuchał – tak, jak jej recitali, ze słuchawkami w uszach, spacerując i patrząc w nocne niebo. Tak kiedyś na krakowskich Plantach snułem się z Bronisławem i słuchałem „Preludium deszczowego” Chopina, które chwyciło mnie za serce bardziej niż którykolwiek z występów na Wielkim Konkursie. Wcale nie jest łatwo muzyką szeptać, wcale nie jest łatwo grać przestrzenią między dźwiękami, opowiadać w kilku minutach całe życie, cały świat. Ona to potrafi.
Wszystkiego najlepszego, Pani Profesor!
Na zdjęciu wspomnienia Lidii Grychtołówny oraz fascynujący chopinowski album autorstwa jej małżonka, znakomitego krytyka muzycznego, teoretyka i również pianisty, zmarłego w 2016 roku Janusza Ekierta.
Rozmowa z pianistką dostępna tutaj:
Dodaj komentarz