Dziewiąty dzień festiwalu Chopin i jego Europa oferował aż trzy koncerty jednego wieczora. Niezły maraton – od 17:00 do północy. Ja wybrałem jeden, kierując się nazwiskami wykonawców – Gidon Kremer i jego Kremarata Baltica oraz Julianna Awdiejewa. Zacznijmy od niej.
Gdy w 2010 roku ogłoszono Juliannę Awdiejewą zwyciężczynią Konkursu Chopinowskiego, zareagowałem podobnie jak wielu – zdziwieniem. Nie dlatego, że to słaba pianistka, ale po prostu straciłem ją z oczu po drodze do finału. Dlatego dopiero po Konkursie zacząłem się jej baczniej przyglądać.
Miałem dotychczas wrażenie, że to pianistka nierówna. Przykładowo Preludia op. 28 Chopina brzmiały pod jej palcami raz wspaniale, a raz dziwnie. Tymczasem wczoraj, po pierwszej części koncertu zanotowałem sobie „Do przerwy 1:0 dla Awdiejewej”. Podobał mi się Koncert e-moll Chopina zagrany bez sentymentów i na chłodno. Pobrzmiewał czasem Rachmaninowem, czasem Czajkowskim (szczególnie w trzeciej części). Wrażenie chłodu wzmacniał smyczkowy skład Kremeraty.
Drugą część wypełnił (po)nowoczesny w zamyśle mariaż Schuberta z Silvestrovem. Silvestrov to jeden z najbardziej znanych ukraińskich kompozytorów, o którym Alfred Schnittke i Arvo Pärt zgodnie twierdzili, że jest jednym z największych kompozytorów naszych czasów. Po zaliczeniu awangardowego i sonorystycznego etapu przeszedł na tonalną stronę mocy. Mówił o tym: Najważniejszą lekcją z awangardy było wyzwolenie z tendencyjnych pomysłów – przede wszystkim tych awangardowych.
Pięć utworów na skrzypce i fortepian, dedykowane Kremerowi są dowodem na to wyzwolenie. To muzyka bardzo skromna w środkach, bez wirtuozerii, efekciarstwa, po prostu piękna w swojej ulotnej tkance dźwiękowej, romantyczna i bardzo osobista. Pomysł przeplatania jej kolejnymi częściami dojrzałego Schubertowskiego Quartettsatz D. 703 zaaranżowanego na orkiestrę pochodził od samego Silvestrova.
W ten sposób stworzyła się cykliczna kompozycja autorów odległych dwa wieki, która brzmiała zaskakująco spójnie. Kremer mówił: Spotkanie dwóch romantyków dokonuje się tu na „wirtualnym moście”, łączącym partytury. Schubertowska emocjonalność, pełna porywu, spotkała się na tym moście z wyciszeniem, nie mniej chwytającym za serce. Jakby krzyk łączył się z szeptem, a oba były równie sugestywne. Po każdej z części, czy to Schuberta, czy Silvestrova, czekałem na kolejną.
Duet Awdiejewa – Kremer to nie nowość, muzycy współpracują ze sobą od pewnego czasu. Awdiejewej z Kremeratą mogliśmy słuchać na ubiegłorocznym CHiJE oraz na płycie ECM z muzyką Weinberga. Choć mam wrażenie, że w grze Kremera wyczuwa się już powoli wiek, szczególnie przy atakowaniu dźwięku i w piano, to wciąż barwa, którą osiąga na swoim Guarnerim jest wspaniała, a kultura gry najwyższa. To w końcu żywa legenda XX-wiecznej wiolinistyki.
Słabo wypadły orkiestrowe aranżacje Mazurka a-moll i Nokturnu E-dur Chopina autorstwa Viktora Kissine’a. Wieczór mógł się spokojnie obejść bez nich. Notka Kacpra Miklaszewskiego w książce programowej, dotycząca tych utworów, rozpoczyna się: Fortepianowa muzyka Fryderyka Chopina z trudem poddaje się przeniesieniu na inne, nawet bardziej „elastyczne” dźwiękowo instrumenty. I to wystarczy za konkluzję.
Dodaj komentarz