Giovanni Antonini wieścił rewizję formy tradycyjnego smokingowego koncertu – spekulował, że do XIX-wiecznej katedralnej przestrzeni filharmonii wedrą się pierwiastki teatralne, być może audio-wizualne (to się naturalnie już wielokrotnie stało, ale wciąż nie jest powszechne na koncertach muzyki przeszłości). Zmienia się bowiem percepcja słuchacza przebodźcowywana otaczającą go komunikacją cyfrową. Tymczasem niedawno Antonini udowodnił w Rudolfinum, że to nie jest potrzebne, aby zahipnotyzować publiczność, a wręcz ją obezwładnić.
Gdy rozmawiałem jakiś czas temu z Giovannim Antoninim, zadziwiła mnie teza o owym urozmaiceniu. Owszem, występując w Krakowie, w cyklu ICE Classic zaprezentował on z Patricią Kopatchinskają program śmiało łączący muzykę dawną z nową (pisaną specjalnie dla niezwykłej skrzypaczki), a ich występ przyniósł szereg chwytów teatralnych. Oporowałem trochę wówczas, twierdząc, że tak naprawdę współczesny słuchacz potrzebuje tej tradycyjnej analogowej formy, bo gdzieś musi uciec przed informacyjną burzą i naporem, atakującymi go zarówno w pracy, jak i w czasie wolnym. O przesadnej roli rozrywki pisałem też w recenzji tego wydarzenia na łamach Ruchu. Mam jednak na uwadze, że włoski flecista i dyrygent z jednej strony snuje tę wywrotową wizję, a z drugiej dokonuje systematycznego, bardzo konserwatywnego w założeniu projektu nagrania kompletu symfonii Józefa Haydna i na szczęście nie usiłuje urozmaicać.
Moja niechęć do Haydna jest Czytelnikom Szafy dobrze znana. Dlaczego zatem wybrałem się do Rudolfinum, gdy w programie były aż dwie jego symfonie: „La reine” (85) i „Mit dem Paukenwirbel”? Powód jest prosty – ufam Praskim Filharmonikom, że nie pozwoliliby, byśmy w samym środku tygodnia padli w objęcia Morfeusza (koncert odbył się w środę). Nie zawiodłem się.
Był to bez wątpienia Haydn barokizowany – interpretacje przygotowane z dużą dbałością o szczegóły, stawiające na zaskakujące kontrasty dynamiczne, ukazujące kontrapunkty i polifonie i przejrzystość faktury. Dwa zespoły – młodzieżowa Filharmonia grająca w ramach prowadzonej przez Filharmoników Akademii Orkiestrowej oraz „dorosły” zespół – w obu przypadkach Antonini postawił na retorykę (np. menuet „Królowej” jako preludium finału, zagranego w zawrotnym tempie, choć bez utraty selektywności). Co ciekawe, w naszej rozmowie Antonini twierdził, że klasycyzm na współczesnych instrumentach nie jest już atrakcyjną propozycją dla melomanów, bo tak przywykli do przejrzystych, pełnych lekkości interpretacji historycznych. Tymczasem, jak się okazuje, potrafił on wydobyć tę samą przejrzystość na współczesnych (powiedzmy) instrumentach. Na uwagę zasługuje także dobra dyspozycja obu zespołów, nieodstających zanadto poziomem od siebie.
Dwie Haydnowskie symfonie Antonini przedzielił „Grosso Mogul” Vivaldiego oraz suitą do baletu Don Juan Glucka. W Vivaldim błyszczał Josef Špaček, pierwszorzędny wirtuoz, który stanowisko koncertmistrza Czeskiej Filharmonii porzucił jakiś czas temu na rzecz kariery solowej. Oj, kochają go w Pradze – rzęsiste oklaski były tego dowodem. Nie ma się co dziwić. To pewny siebie muzyk, z predylekcją do XIX-wiecznej diabelskiej wirtuozerii. W jednym z wywiadów Špaček twierdził, że koncert Vivaldiego w XVIII w. był rodzajem rock’n’rolla i tak właśnie zagrał. Abyśmy jednak nie pomyśleli, że tylko rozrywką Špaček się trudni, na bis zagrał Sarabandę z „II Partity d-moll” BWV 1004 Bacha. Było to granie w rytm oddechu, bardzo wokalne, pełne skupienia. Chciałbym więcej takiego repertuaru w jego wykonaniu.
Don Juan to sprawa życia i śmierci w Pradze. Wszak „operę wszystkich oper” na ten temat napisał Wolfgang Amadeusz Mozart właśnie dla Pragi i po jej wykonaniu, będącym sukcesem, o którym w Wiedniu mógł tylko pomarzyć, miał z dumą stwierdzić „moi Prażanie mnie rozumieją”. Zagrać więc na kilka dni przed rocznicą śmierci Mozarta „konkurencyjny” utwór Glucka – kompozytora, na którego śmierć Mozart czekał, by zająć jego stanowisko cesarskiego kapelmistrza… ryzykowne! Trochę sobie dworuję – sprawy sprzed trzech wieków nie mają większego znaczenia, gdy mowa o graniu tak żywiołowym, radosnym i teatralnym. No właśnie – może więc miał rację Antonini z tym teatrem? Wszak „Pamiętaj, że nasz żywot jest komedią tylko, a teatrem tej farsy świat jawi się cały”.
Szczęśliwie Czeska Filharmonia przygotowała perfekcyjnie zrealizowaną transmisję koncertu, którą można obejrzeć online. Zapraszam!
J. Haydn, Symfonia B-dur „La Reine” nr 85 Hob. I/85
A. Vivaldi, Koncert skrzypcowy D-Dur Il „Grosso Mogul” RV 208
Ch. W. Gluck, Don Juan, suita z baletu
J.Haydn, Symfonia Es-dur „Mit dem Paukenwirbel“ nr 103 Hob. I/103
J. Špaček (skrzypce)
Giovanni Antonini (dyrygent)
Česká studentská filharmonie
Česká filharmonie
Dodaj komentarz